Dawno mnie tu nie było, a to dlatego, że już drugi tydzień goszczę się u rodziny, a pod cudzym dachem jakoś weny brak do blogowania...
Za to coś dzisiaj zafarbowałam - odświętny obrus i świeżo odmalowaną ścianę, a wszystko czerwonym winem i szczerze :-/
Teściom, którzy tu czasem zaglądają, obiecuję, że od dziś pijam u nich wyłącznie szampana ;)
Tęsknię już trochę za terkotaniem kołowrotka, za moim włóczkowym bałaganikiem, klockami i farbowaniem...
Całe szczęście druty i szydełko zmieszczą się do najmniejszego nawet bagażu, a że ten świąteczno-noworoczny był pokaźnych rozmiarów, więc zabrałam ze sobą do Polski co tylko się dało. Postanowiłam wykorzystać prząśniczy odwyk na dokończenie kilku projektów i obfotografowanie tych, które dotąd nie doczekały się wyjścia w plener.
Po pierwsze, obfociłam moją "czapkę sadownika", którą wysztrykowałam z jesiennej przędzy, o której była mowa w poprzednich notkach :
Bardzo lubię czapki, które są tylko lekko "slouchy" - mieszczą się w nich długie włosy upięte i w kitkę, i w wysokiego koka, a na rozpuszczonych wciąż trzymają fason.
Postanowiłam tym razem łagodnie zmniejszać "koronę" czapki i taki kształt podoba mi się chyba bardziej niż typowe dla "zwisów" zmarszczenie przy zakończeniu.
Czy ja muszę dodawać, że to moja aktualnie najukochańsza czapa? Kręciłam nosem na czesankę, coś mi z kolorami nie pasowało, a po wydzierganiu nie mam już zastrzeżeń :)
Merynos superwash z nylonem jest miękki i delikatny w dotyku, czapka jest jednocześnie leciutka i ciepła. Staram się unikać sztuczności, ale dla tej mieszanki zrobię wyjątek, pewnie jeszcze wiele razy :).
To mi przypomina, że miałam koniecznie sprawdzić, jak wygląda proces przetwarzania naturalnej wełny na superwash, no i produkcja nylonu... - już się boję, co wyczytam, ale prządką chcę być przynajmniej świadomą, bo ortodoksyjną to już i tak nie będę.
O, taka właśnie szcześliwa jestem z tymi superwashami i nylonami na głowie... (tu kolory cieplejsze, jak w rzeczywistości)
A po drugie, skończyłam chustę z cieniowanej mieszanki merynosa z jedwabiem, którą też już Wam pokazywałam:
Zawsze byłam zaciekłym wrogiem różowości aż okazało się, że 75% moich farbiarskich eksperymentów prowadzi do odcieni purpury, więc trochę mimo woli zaczęłam paćkać czesanki we wrzosy, róże, maliny, jagody z krzaka i w śmietanie aż któregoś razu wyszło mi coś takiego...
Trochę się tym zestawem czułam zawstydzona, choć nitka ładna no i życia kawał mi zabrała ;)
Przyzwyczaiłam się z czasem, oswoiłam różowości i wydziergałam coś takiego:
Za to coś dzisiaj zafarbowałam - odświętny obrus i świeżo odmalowaną ścianę, a wszystko czerwonym winem i szczerze :-/
Teściom, którzy tu czasem zaglądają, obiecuję, że od dziś pijam u nich wyłącznie szampana ;)
Tęsknię już trochę za terkotaniem kołowrotka, za moim włóczkowym bałaganikiem, klockami i farbowaniem...
Całe szczęście druty i szydełko zmieszczą się do najmniejszego nawet bagażu, a że ten świąteczno-noworoczny był pokaźnych rozmiarów, więc zabrałam ze sobą do Polski co tylko się dało. Postanowiłam wykorzystać prząśniczy odwyk na dokończenie kilku projektów i obfotografowanie tych, które dotąd nie doczekały się wyjścia w plener.
Po pierwsze, obfociłam moją "czapkę sadownika", którą wysztrykowałam z jesiennej przędzy, o której była mowa w poprzednich notkach :
Bardzo lubię czapki, które są tylko lekko "slouchy" - mieszczą się w nich długie włosy upięte i w kitkę, i w wysokiego koka, a na rozpuszczonych wciąż trzymają fason.
Postanowiłam tym razem łagodnie zmniejszać "koronę" czapki i taki kształt podoba mi się chyba bardziej niż typowe dla "zwisów" zmarszczenie przy zakończeniu.
Czy ja muszę dodawać, że to moja aktualnie najukochańsza czapa? Kręciłam nosem na czesankę, coś mi z kolorami nie pasowało, a po wydzierganiu nie mam już zastrzeżeń :)
Merynos superwash z nylonem jest miękki i delikatny w dotyku, czapka jest jednocześnie leciutka i ciepła. Staram się unikać sztuczności, ale dla tej mieszanki zrobię wyjątek, pewnie jeszcze wiele razy :).
To mi przypomina, że miałam koniecznie sprawdzić, jak wygląda proces przetwarzania naturalnej wełny na superwash, no i produkcja nylonu... - już się boję, co wyczytam, ale prządką chcę być przynajmniej świadomą, bo ortodoksyjną to już i tak nie będę.
O, taka właśnie szcześliwa jestem z tymi superwashami i nylonami na głowie... (tu kolory cieplejsze, jak w rzeczywistości)
![]() |
a chusta to moja ukochana Laminaria z Malabrigo Lace, która niestety filcuje się od samego na nią patrzenia :-( |
A po drugie, skończyłam chustę z cieniowanej mieszanki merynosa z jedwabiem, którą też już Wam pokazywałam:
Zawsze byłam zaciekłym wrogiem różowości aż okazało się, że 75% moich farbiarskich eksperymentów prowadzi do odcieni purpury, więc trochę mimo woli zaczęłam paćkać czesanki we wrzosy, róże, maliny, jagody z krzaka i w śmietanie aż któregoś razu wyszło mi coś takiego...
Trochę się tym zestawem czułam zawstydzona, choć nitka ładna no i życia kawał mi zabrała ;)
Przyzwyczaiłam się z czasem, oswoiłam różowości i wydziergałam coś takiego:
Planowałam zupełnie inny wzór, ale że miałam tylko 560m w 100g postanowiłam wybrać chustę, którą łatwo będzie dopasować do ilości włóczki. Zdecydowałam się na Amelie - jeden ażur, raport wzoru na 10 rzędów, można swobodnie dziergać do wyczerpania zapasów.
Nie potrafię jeszcze ocenić wydajności przędzy, wydawało mi się, że nitka była bardzo cienka, ale z drugiej strony - 560m to nie tak znowu dużo jak na chustę (bo ja lubię takie z rozmachem...) i miałam stracha, że wyjdzie malizna, ale nie wyszła :)
Dziergałam na drutach nr 4, zużyłam prawie wszystko i wydaje mi się, że na takich rozmiarów chustę zużywam zwykle 800m włóczki. Chyba mocno się rozciągnęła przy blokowaniu w porównaniu z przemysłową.
Na kolejnych zdjęciach lepiej widać odcienie:
no i jeszcze zbliżenie, chociaż kolory na nim trochę spłowiałe...
Pozostałe robótkowe newsy już przy następnej okazji, bo ranek mnie tu zastał o.O
Póki co życzę Wam miłego zakończenia 2012 roku. Zostało jeszcze w sam raz czasu, żeby do Sylwestra jakiegoś UFOka wykończyć ;)
Mam nadzieje, że zdążę jeszcze zajrzeć z noworocznymi życzeniami...
Do przeczytania wkrótce!