wtorek, 12 marca 2013

Więcej czapek oraz powrót prządki

Zasypało nas niemożebnie...

Tym razem nie będzie zdjęć leśnych ścieżek, bo w tej zawiei i zamieci postanowiłam zrobić wyprawę miejską, oczywiście do sklepu włóczkowego. Parę kilometrów z wiatrem w oczy i topniejącym śniegiem w buty :-/ A u kresu tej wyprawy nagroda - nabazgrolona byle jak kartka z napisem "fermé aujourd'hui" - no po prostu "dzisiaj zamknięte" i już, bo śnieg spadł, bo wtorek, bo tak... Ja bym na pani miejscu u dołu jeszcze wywalony jęzor dorysowała, żeby była jasność, kto tu rządzi ;)

A teraz do rzeczy, czyli do staroci znowu, które część z Was już widziała, ale muszę wreszcie wyjść na prostą z zaległościami, więc jeszcze trochę pocierpcie ;)
Na pierwszy ogień czapka z efektem zaskoczenia. Przynajmniej mnie zaskakuje nieodmiennie ten dekielek w kolorze toffi...
 

Nie tak to miało być... ale w pewnym momencie miałam zielony wzór (Drops Delight) na zielonym tle (Drops Baby Merino), więc żeby temu zaradzić wyciachałam zieleń i zaczęłam wrabiać następnym w kolejności żółtym, a później już tym karmelowym, który miał nawet iść do sprucia, ale koneserzy toffi uznali tę kombinację za całkiem udaną i kazali zostawić tak jak jest. No to zostawiłam :)


Wzór to Heather's Broken Star Hat ze wspominanej przeze mnie już wielokrotnie książki "Nordic Knitting Traditions" autorstwa Susan Anderson-Freed.
Jako że czapki zrobiłam już wszystkie (mogłabym oczywiście dziergać je w nieskończoność zmieniając kolory, bawiąc się detalami etc), postanowiłam dla odmiany dać szansę beretom.


Do tła wykorzystałam Alize superwash w kolorze ecru, a do wzoru Regię Extra Twist Merino w bardzo zacnym melanżowym niebieskim oraz z resztki Drops Delight, które zostały po jednej z poprzednich czapek i mając z tego ogromną frajdę, wydziergałam Jenny's Snowflake Tam , a z jakiej książki to już wiecie :)
Co do blokowania bardzo byłam uparta i wysuszyłam ją najpierw jak każda inną czapkę, po czym założyłam, pokręciłam głową (zdjęć z tego etapu brak, a szkoda...)  i zblokowałam ją powtórnie, tym razem przy pomocy talerza, jak każą znawcy beretów. Tak jest duuużo lepiej.
Przyznaję, że złapałam bakcyla i beretki nie wydaja mi się już z założenia "ohidne" ;), szczególnie, że taki beret to dopiero ma dekielek...


To, co bardzo mi się podoba w "Nordic Knitting" to możliwość kombinowania i użycia schematu ze skarpetek do wydziergania czapki na ten przykład - można też odwrotnie, w zależności od specjalizacji ;) potencjalnych wariantów w każdym razie jest wiele.
Na szybkiego wykombinowałam więc taką dużo bardziej stonowaną od poprzednich czapeczkę:



Jako tła użyłam włóczki Zitron Trekking Color, która jest lekko tylko cieniowana, wzór wrabiałam włóczką Regia Angora Merino - w rzeczywistości ma cieplejszy kolor.
Poza tym zrobiłam zakupy...


Obie książki były od dłuższego czasu na mojej liście i na pewno będą w użyciu niebawem.
"Sock Knitting Master Class" ma mnie zmobilizować do celebrowania Roku Skarpetki z należytą powagą, a "Colorwork Creations" to konsekwencja mojej fascynacji tą techniką, no i znaną już Wam ze słyszenia autorką :)
A druga część zakupów to długo oczekiwana dostawa czesanki:


Jest tego onieśmielające 4 kilogramy różności o.O
Na wierzchu widać zestawy różnych kolorów runa trzech ras owieczek - fińskiej, islandzkiej i szetlandzkiej zakupione w celach porównawczych. To pasiaste to wymieszane trzy kolory Jakubka, którego już znam troszkę i bardzo polubiłam.
Na początek wzięłam się za fińską czesankę


a konkretniej za szarość, która typowo szara wcale nie jest, a raczej wzbogacona nutką brązu. Czy to naturalne ubarwienie, czy im się w maszynie wymieszało, tego się chyba nie dowiem.



Tak długo już nie przędłam, że miałam lekką tremę i jakoś przez parę dni brakowało mi śmiałości, żeby znów usiąść "za kółkiem" Wczoraj wreszcie zakręciłam Sonatką i wspólnymi siłami uprzędłyśmy 50g dość cienkiego singla. Tym razem postanowiłam sprawdzić, ile mniej więcej zajmuje to czasu, bo niedawno ktoś taki wątek rozpoczął na FB. No i wyszło mi, że trwało to11 rozdziałów "Dumy i uprzedzenia" w wersji audio, a po przeliczeniu na standardową jednostkę miary - 1godz 50min. Obiecuję mierzyć czas aż do powstania podwójnej nitki i podzielić się wynikiem.


Za chwilę siadam do drugiej porcji finki, niech no tylko się posilę na drogę. Do miłego!


28 komentarzy:

  1. Z radością wielką oglądam zdjęcia Twych kolejnych udziergów, śliczne są :-)
    Kręć się, kręć, Sonato!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i bardzo się cieszę, że tu zaglądasz :)
      Od wczoraj Sonatka kręci się aż miło! co nie znaczy, że przestało się dziergać... ;)

      Usuń
  2. Z przyjemnością zachwycam Twoim czapkami.
    Dekielek beretu mnie powalił - superaśny jest, ot co, prosze Pani.

    A 4 kg czesanek i Sonatki, to po prostu zazdroszczę. Ach, zazdroszczę i już. Ja też chcę.

    Z przędzeniem to pewnie tak jak z jazdą na rowerze. Jak człowiek się nauczy to już umie. Zresztą to widać - niteczka równiutka i cieniutka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Halino :) Ten dekielek rzeczywiście bardzo zacny... chyba go jeszcze wkomponuję w inną czapę.
      Nie zazdrość, póki co i bez Sonatki świetnie sobie radzisz, a kołowrotek pewnie już niedługo u Ciebie zagości :)
      Tak równiutko to jednak nie jest... no i znowu nie dokręcam :/ ja nie wiem jak ja mam pedałować, żeby skręt był należyty :( Przędę znów z ogromną przyjemnością i znaną już sporą dozą bezradności, że nie potrafię tak jak bym chciała...

      Usuń
  3. czapki i beret wielce urodziwe, a od strony dekielków wyglądają super!
    aż szkoda, że zima się kończy, bo może jeszcze byś coś popełniła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam i dziękuję za odwiedziny i miłe słowa :)Ja się dyktatowi pór roku nie poddam i będę dziergać czapki nie zważając na upały! :) Dlaczego miałabym sobie takiej nieszkodliwej przyjemności odmawiać...? ;) Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. No i boskie są te czapy i beretka wcale nie ohidna... choć do nie dawna też bym o to podejrzewała wszystkie beretki bez wyjątku.....
    No a wełenki proszę Pani wyglądają baaardzo smakowicie, ciesze się że będę mogła pooglądać niebawem nowe nitki :)
    I tylko tej Twojej daremnej wycieczki szkoda .... pozdrawiam serdecznie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Chmurko :) Trochę dziwnie mi się przędzie jednobarwne runo... Ostatnie moje eksperymenta bardzo kolorowe były, teraz wróciłam do korzeni ;) no przynajmniej na chwilę, bo czuję że szybko zatęsknię za feerią barw.
      Wycieczki szkoda, bo wprawdzie chodzić zdrowo, ale wracać z zakupów z pustymi rękami to już nie za bardzo ;)

      Usuń
  5. Jestem pod wrażeniem pokazanych czapek. Są piękne. Podziwiam precyzję wykonania. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję :) Właśnie konieczność takiej drobiazgowości w wykonaniu bardzo mnie w tej chwili pociąga i sprawia dużo frajdy :) Pozdrawiam nawzajem!

      Usuń
  6. Uwielbiam takie dopieszczone rzeczy. A jeszcze bardziej, kiedy widać, że było przy tym wiele radości.
    "fermé aujourd'hui" to my mieliśmy dziś w całej Francji. Śmieci niezabrane, uczelnie pozamykane, najmniejsze górki wywoływały potok tak cudnych, francuskich słów, jakich długo przed i długo po nie usłyszę :)

    A książeczka z poprzedniego postu ważna jest dla mnie nie dla tekstu, ale za siłę. Bo walczyć trzeba umieć, do tego potrzeba wielkiej odwagi;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Basiu :) Faktycznie, radości mam z tego wiele - zabawa kolorami to jedno, wzory powoli wyłaniające się spod śmigających drutów to drugie. No i że jest to ubieralne, i że Wam się podoba... Słowem - sama radość :)
      Nie wiem, jak we Francji, ale Belgia, a przynajmniej Bruksela znana jest z tendencji do popadania w kompletny chaos i komunikacyjny paraliż, nawet jeśli opady są raczej symboliczne. Padliśmy ofiarą tego chaosu już wielokrotnie, ale wciąż przyzwyczaić się nie idzie. Jeśli przewiduje się opady śniegu, większość Belgów zapowiada "jutro pracuję z domu" i nikogo to nie dziwi. W Polsce uznano by to za żart :)
      Jeśli idzie o książkę to tak właśnie myślałam, ale wolałam uprzedzić, co do innych aspektów, żeby później nie było na mnie ;) Znalazłam kiedyś taki artykuł o niej, może Cę zainteresować :) http://www.pantagraph.com/lifestyles/health-med-fit/cancer-patient-knits-away-through-chemo-treatment/article_bc404a3e-21e9-11e1-8555-0019bb2963f4.html

      Usuń
  7. Czapki śliczne i dopieszczone w każdym calu! O dziwo nawet beret bardzo mi sie podoba, chociaż do tej pory ten rodzaj nakrycia głowy w ogóle mnie nie zachwycał. A skoro zima wróciła, to przynajmniej będziesz mogła te swoje śliczne czapki ponosić jeszcze w tym sezonie :)).
    Karton z czesankami wygląda imponująco i cudnie :). Oj, będziesz miała co kręcić. Już się cieszę na widok Twoich nowych nitek :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Frasiu :) Ja z beretami to nie byłam pewna... nie podobały mi się takie latające talerze przekrzywione na bok, ale jak zrobiłam ten to stwierdziłam, że przecież po to człowiek sam to robi, żeby formę sobie wybrał taką jaka mu pasuje :) Teraz myślę, że o ile moja głowa nie wygląda w berecie jak lądowisko dla UFO to właściwie, dlaczego nie...? no więc dziergam kolejne :)
      Kręcimy z Sonatką dzielnie, nitki już niedługo :)

      Usuń
  8. What a beautiful hats. The wool for spinning looks beautiful.

    greets
    Mija

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dank je wel voor je opmerking, Mija. Leuk dat je mijn blog bezoekt :)
      Groetjes uit Brussel,
      Magda

      Usuń
  9. Twoje czapki, a w szczególności ich "dekielki", przyprawiają mnie o zazdrość i melancholię - uprzejmie się przyznaję, że noszę w sobie zazdrosną świnię. A jak czytam, że sprzędzenie 50 g cienkiego singla zajmuje Ci półtorej godziny, to nawet mam ochotę tę świnię wypuścić, bo ja od tygodnia męczę 14 deko merynosa i jeszcze nie skończyłam:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdrosna świnia to wylezie ze mnie na całego, jak zaczniesz sweter dla Puchatka dziergać :P a i tak wyziera z każdym Twoim drumieniem, motkiem alpaki etc. więc jakaś tam równowaga jest ;)
      Aldonko, ja nie wiem, jaki on cienki, to się dopiero okaże, no i napisałam 1godz 50 min, a to jednak bliżej 2 godzin niż półtorej :)I wieczne utrapienie z niedokręconą nitką mam, więc może jednak za bardzo się spieszę z nawijaniem na szpulkę :/

      Usuń
  10. Piękne i już :D
    Teraz nic mnie nie uratuje, wełnę już uprzędłam nawet na trzy czapki - jeszcze nie zdecydowałam, którą ale jakąś zrobię :))
    Twoje zakupy w WofW'ie tak jakbym widziała moje pierwsze - jak najwięcej spróbować nowego :))
    Zastanawiałam się dokładnie nad tym samym zapytaniem z FB i mnie wyszło, że Bfl na nitkę navajo o parametrach 50 g - 210 m (pojedyńczej jest ok 630 m) przędę ok. 2,40 godziny i jeszcze 30 min by skręcić navajo.
    Im cieniej tym dłużej :D
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mistrzyni Wrabianek, wielki to dla mnie zaszczyt, taka pochwała :)
      Czuję w kościach, że będę miała towarzystwo do wiosennego dziergania zimowych czapek, a może nawet do letniego.. :) Super!
      Zakupy rzeczywiście poglądowe, tylko mnie różne wątpliwości gniotą - np taka, czy oni na pewno etykietek nie pomylili, bo to by moje badania porównawcze zrujnowało... ;) Taki typ jestem, co jak nie ma, o czym myśleć, to wymyśla wszelkie możliwe komplikacje :)
      Z czasem przędzenia to by się zgadzało, bo mojego singla może być sporo mniej. Dzisiaj skręcę i się dowiem. Jak próbowałam w nocy na Jumbo, bo nie miałam zwykłej szpulki wolnej, to chyba sąsiadów pobudziłam tym łomotem...

      Usuń
    2. A czemuż to myślisz, że etykiety pomylili ??
      Mnie tylko raz, właśnie na samym początku pomylili i zamiast alpaki z jedwabiem dostałam jedwab z kaszmirem, na początku nawet nie wiedziałam jak to ma wyglądać. Jak już zapoznałam się z alpakami to od razu pojęłam pomyłkę ale nie monitowałam specjalnie, było tego ledwie 100 g przecież nie będę się "awanturować" - no i ten kaszmir :D
      Za "mistrzynię" bardzo dziękuję :)) - choć im dłużej coś robię tym bardziej wiem ile jeszcze muszę się nauczyć.

      Usuń
    3. Jak dla mnie nawet mistrz uczyć się musi nieustannie, więc wszystko się zgadza :)
      Nie, ja nie mam żadnych konkretnych podejrzeń,tylko czasem takie śmieszne myśli, że niby przędę Finnisha, coś tam sobie nawet poczytałam, żeby podkład teoretyczny mieć, ale możliwe że to jest Gotland albo Shetland, bo ja przecież nie wiem, czego się spodziewać. A podmianka na kaszmir z jedwabiem nie taka zła :)

      Usuń
  11. W temacie przędzenia nic nie zrozumiałam, dziedzina zupełnie mi obca... na razie :) Ale mam wrażenie, że to cudowna umiejętność i przemiłe zajęcie. Z tym że dla mnie na przykład prasowanie jest przemiłym zajęciem, a chyba niewiele osób podziela moje zdanie... Czapki, berety i wszelkie inne dzieła dziergane w Twoim wykonaniu są przepiękne! Cudowny dobór wzorów i kolorów! i podziwiam zarazem Twoją - że się tak wyrażę - wydajność :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...a na karmelowy dekielek, jesli to w ogóle dla kogoś problem, można dać dla równowagi zielony guziołek, pomponek, kwiatek czy inna antenkę...

      Usuń
    2. Witam w moich skromnych progach i bardzo dziękuję za przemiłe słowa :) Widzę, że u Ciebie też się wyrabiają rzeczy, o których nie mam pojęcia :) Ale z przyjemnością będę podglądać, bo ciągnie mnie w te rejony, a Ty haftujesz pięknie i do tego czasem po francusku ;)
      Przędzenie jest takim trochę medytacyjnym zajęciem, a czasem znów ekscytującym... - rzeczywiście uważam, że przyjemności z tego dużo, choć z kolei do prasowania nikt mnie nie zagoni, więc te upodobania chyba nie zawsze idą w parze ;)
      Za podsunięcie pomysłu z zielonym elementem bardzo dziękuję, bardzo trafny!

      Usuń
  12. O mamuniu- Jenny's Snowflake Tam- zakochałam się w Twojej wersji, śliczne są te kolory, kurcze, zarażasz tymi czapkami, dopisałam sobie do kolejki, może wreszcie uda mi się zrobić coś żakardowego i nie będzie to wyrób dla noworodka, bo ja strasznie ciasno wrabiam kolory- masz jakiś sposób? A fińską wełenkę kręci się wybornie, rzeczywiście kolor ma taki melanżowy, bardzo przyjemna jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzięki, Dodgersowo :) Cieszę się, że moja czapkofilia zaraźliwa jest, przynajmniej zrozumienie u Was znajdę, jak mnie przy czapkach upały zastaną ;) Sposobu nie mam... jak ze wszystkim - poćwiczyć trzeba, bo nitka musi być napięta tak w sam raz (no kurczę, nie umiem precyzyjniej) - nie mogą nitki wisieć w łuk, a żeby nie przegiąć w drugą stronę najlepiej sprawdzać sobie na pocżątku co chwila - naciągać dzianinę i patrzeć, czy się nie marszczy. jak masz tendencję do za ciasnego dziergania to weź większe druty, wtedy nawet jak za ciasno zrobisz, powinno się naciągnąć ładnie po namoczeniu. Tak przynajmniej mi się wydaje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to nie jest głupi pomysł z tymi większymi drutami, spróbuję, dzięki :*

      Usuń