No i masz... od bloga się odzwyczaiłam :-/
Nie ma rady, starocie Wam będę pokazywać, które można już było podejrzeć tu i ówdzie, ale resztki wewnętrznej dyscypliny nie pozwalają mi przejść dalej, jeśli z mojego uzależnienia od nordyckich czapek się nie wyspowiadam.
Pierwsza nie będzie wcale nordycka, jeno swojska całkiem, bo zainspirowana pewna kocią rodziną, którą od miesięcy obserwujemy przez okno naszego mieszkanka. Młode wyglądają wypisz wymaluj jak te na czapce i ku naszej uciesze wyrosły już na zdrową kocią młodzież mimo tego, że grudniowe i że do miski brnęły w zaspach po uszy (kocie).
Do czapki wykorzystałam schemat Shadow Cats, chwyciłam za szarą i czarną alpakę Artesano z zapasów, druty 3mm i wydziergałam takie coś:
Zarówno koty brukselskie jak i mamine zignorowały kompletnie tę deklarację solidarności i na czapkę nawet nie spojrzały. Zauważyłam natomiast, że za jej pomocą można łatwo wyłowić z tłumu kociego fanatyka - zagapia się na czapkę, a potem szturcha partnera, jeśli ten jest akurat w zasięgu szturchańca :)
Jeszcze jedna odsłona z dedykacją dla wielbicieli kotów:
I jeszcze zdjęcia przyrodnicze ze spaceru naszą ukochaną aleją bukową. Było to parę tygodni temu więc gdzieniegdzie leżało jeszcze troszkę śniegu, który podkreślał naturalne odcienie brunatnych drzew, mchu i rdzawych liści...
Nie wiem, czy też tak macie, ale takie widoki od razu przetwarzam na kolory przędzy i planuję kolejne farbowanki. :)
Trudno się oprzeć sugestywności niektórych form... Czyżby czarci pazur? :)
Miejsce jest dla mnie magiczne, szczególnie po tym, jak wypadło nam wracać tych kilka kilometrów przez las w ciemnościach, spotykając po drodze jednego tylko ducha, całe szczęście żywego...
Jeszcze kiedyś pomęczę Was zdjęciami ze Stumilowego Lasu, ale póki co wracam do tematu.
Otóż przed wyjazdem do Polski postanowiłam, że walczyć ze sobą nie będę i poświęcę ten czas na to, co ostatnio lubię najbardziej - czapki ze wzorami wrabianymi. W tym celu z czytadeł zabrałam ze sobą wyłącznie "Nordic Knitting Traditions", którą to książkę znacie już z poprzednich postów, zamówiłam różne odcienie włóczki Drops Delight oraz Drops Baby Merino, których nigdy wcześniej nie używałam i wzięłam się za robotę.
Dla rozgrzewki wydziergałam najpierw czapkę Montreal wg darmowego wzoru Dropsa.
Czapka ma trochę dziwny kształt - ten sterczący czubek nie do końca mi się podoba. Podglądałam inne realizacje i zdaje się, że to efekt niezależny od tego, że robiłam ją trochę za ścisło. Druty 3.5, według zaleceń.
Co do włóczki to przejścia kolorystyczne w Delight Dropsa są przepiękne, żadnych przykrych niespodzianek. W połączeniu z baby merino tworzy mięciutką, bardzo miłą w dotyku dzianinę. Jedyny problem jest taki, że wydaje mi się bardzo słabo skręcona, przynajmniej dla naszego, europejskiego sposobu dziergania. Miejscami kompletnie mi się rozkręcała. Całe szczęście to mocna nić, choć pojedyncza, więc nie rozpadnie się w rękach, ale trochę mnie to irytowało. Trochę bardzo nawet...
Popatrzcie jeszcze na mój ulubiony element konstrukcji, czyli dekielek :)
Nie ma rady, starocie Wam będę pokazywać, które można już było podejrzeć tu i ówdzie, ale resztki wewnętrznej dyscypliny nie pozwalają mi przejść dalej, jeśli z mojego uzależnienia od nordyckich czapek się nie wyspowiadam.
Pierwsza nie będzie wcale nordycka, jeno swojska całkiem, bo zainspirowana pewna kocią rodziną, którą od miesięcy obserwujemy przez okno naszego mieszkanka. Młode wyglądają wypisz wymaluj jak te na czapce i ku naszej uciesze wyrosły już na zdrową kocią młodzież mimo tego, że grudniowe i że do miski brnęły w zaspach po uszy (kocie).
Do czapki wykorzystałam schemat Shadow Cats, chwyciłam za szarą i czarną alpakę Artesano z zapasów, druty 3mm i wydziergałam takie coś:
Zarówno koty brukselskie jak i mamine zignorowały kompletnie tę deklarację solidarności i na czapkę nawet nie spojrzały. Zauważyłam natomiast, że za jej pomocą można łatwo wyłowić z tłumu kociego fanatyka - zagapia się na czapkę, a potem szturcha partnera, jeśli ten jest akurat w zasięgu szturchańca :)
Jeszcze jedna odsłona z dedykacją dla wielbicieli kotów:
I jeszcze zdjęcia przyrodnicze ze spaceru naszą ukochaną aleją bukową. Było to parę tygodni temu więc gdzieniegdzie leżało jeszcze troszkę śniegu, który podkreślał naturalne odcienie brunatnych drzew, mchu i rdzawych liści...
Nie wiem, czy też tak macie, ale takie widoki od razu przetwarzam na kolory przędzy i planuję kolejne farbowanki. :)
Trudno się oprzeć sugestywności niektórych form... Czyżby czarci pazur? :)
Miejsce jest dla mnie magiczne, szczególnie po tym, jak wypadło nam wracać tych kilka kilometrów przez las w ciemnościach, spotykając po drodze jednego tylko ducha, całe szczęście żywego...
Jeszcze kiedyś pomęczę Was zdjęciami ze Stumilowego Lasu, ale póki co wracam do tematu.
Otóż przed wyjazdem do Polski postanowiłam, że walczyć ze sobą nie będę i poświęcę ten czas na to, co ostatnio lubię najbardziej - czapki ze wzorami wrabianymi. W tym celu z czytadeł zabrałam ze sobą wyłącznie "Nordic Knitting Traditions", którą to książkę znacie już z poprzednich postów, zamówiłam różne odcienie włóczki Drops Delight oraz Drops Baby Merino, których nigdy wcześniej nie używałam i wzięłam się za robotę.
Dla rozgrzewki wydziergałam najpierw czapkę Montreal wg darmowego wzoru Dropsa.
Czapka ma trochę dziwny kształt - ten sterczący czubek nie do końca mi się podoba. Podglądałam inne realizacje i zdaje się, że to efekt niezależny od tego, że robiłam ją trochę za ścisło. Druty 3.5, według zaleceń.
Co do włóczki to przejścia kolorystyczne w Delight Dropsa są przepiękne, żadnych przykrych niespodzianek. W połączeniu z baby merino tworzy mięciutką, bardzo miłą w dotyku dzianinę. Jedyny problem jest taki, że wydaje mi się bardzo słabo skręcona, przynajmniej dla naszego, europejskiego sposobu dziergania. Miejscami kompletnie mi się rozkręcała. Całe szczęście to mocna nić, choć pojedyncza, więc nie rozpadnie się w rękach, ale trochę mnie to irytowało. Trochę bardzo nawet...
Popatrzcie jeszcze na mój ulubiony element konstrukcji, czyli dekielek :)
Wzór kolejnej czapki pochodzi ze wspomnianej książki Susan Anderson-Freed, której jestem wielka fanką - pięknie wydana, jasne instrukcje, bardzo dobrze uporządkowany materiał, no i wzornictwo, które mnie oczarowało. Dopiero teraz doczytałam, że autorka - profesor informatyki i emerytowany nauczyciel akademicki - pracowała nad tą publikacją podczas chemioterapii i niektóre wzory nazwane są nawet imionami pielęgniarek, które wspierały ją w chorobie i zachęcały do realizacji tego projektu. Aż trudno uwierzyć, że tak bajeczne pomysły mogą przyjść do głowy zajętej walką z ciężką chorobą. Podziwiam ją za talent, pogodę ducha i siłę charakteru i trzymam kciuki za wyzdrowienie.
barwy w rzeczywistości cieplejsze |
Wzór to Susan's Storm Hat. Tym razem zrobiłam dłuższy ściągacz i wybrałam grubsze druty (2.75) niż w pierwszym projekcie z tej książki. Bardzo podoba mi się ta forma - dość obszerna, ale wciąż trzyma fason.
Nie może, rzecz jasna, zabraknąć zdjęcia pokrywki (nie spać! zwiedzać! ;) ):
To tyle na dziś, bo nie chce Was całkiem moją czapkofilią zniechęcić. Kolejna porcja w następnym poście, a potem to już o przędzeniu małe co nieco, bo właśnie dotarł do mnie karton wszelakiego dobra owcopochodnego. Będzie się działo, obiecuję to mojej śmiertelnie znudzonej Sonatce i sobie samej :)
Miłego weekendu!
Nudzić się? Spać? - przy takich zdjęciach to jest zupełnie niemożliwe. Chociaż oglądam czapki któryś raz, to mnie to wcale nie nudzi. A koty, które widzę po raz pierwszy, to mnie zauroczyły, choć jestem fanką psów. Zwłaszcza to, że każdy jest inny. No super. Dekielki cudowne.
OdpowiedzUsuńTak więc Madziu, jak jeszcze zrobisz jakąś czapkę, to bardzo, bardzo Cię proszę POKAŻ. Dla mnie jest to jak poezja z muzyką i sztukami plastycznymi razem wziętymi.
pozdrawiam serdecznie z zasypywanej śniegiem Warszawy. Toż to wiosna ma już być :(
Dzięki, Halinko :) Mnie długo namawiać nie trzeba - kolejne czapki pokażę chętnie, tym bardziej, że niczego innego nie robię ostatnio...
UsuńKoty są fajniste, prawda? Wykorzystam może jeszcze ten schemacik do skarpetek, zobaczę - póki co to najfajniejsze koty, jakie znalazłam na Rav :)
Za pozdrowienia dziękuję. U mnie jeszcze wiosennie, i zdążyłam się już nawet wiosennie przeziębić :/ ale ponoć ma byc nawet -7 w przyszłym tygodniu... Jeśli spadnie śnieg to nawet nie mam nic przeciwko - polubiłam ostatnio takie zimowe krajobrazy, no i ludzi wtedy na leśnych ścieżkach mniej. Serdeczności :)
Kocią czapę zdarłabym Ci z głowy :P pasowałaby do moich kocich butów :D
OdpowiedzUsuńOglądając Twoje czapki doszłam dziś do wniosku, że sprawiedliwość polega na nierówności: sama w życiu wydziergałam kilka czapek, na palcach jednej ręki można zliczyć, a Ty wyrabiasz meganormę ;) i to doskonałej jakości!
Właśnie próbuję sobie zwizualizować, jak kocie buty mogą wyglądać... :)
UsuńJa nie wiem, co mnie z tymi czapkami wzięło, ale czasem tak mam, że jak mi się coś spodoba to będę eksploatować temat w nieskończoność.
Dzięki za dobre słowo oraz pochwałę jakości :) a kocie buty załóż jak do Nitek będziemy szły ;)
to sobie zwizualizuj naocznie ;) są tutaj: http://szydlozworka.blogspot.com/2011/03/skarpetki-drugie-i-trzecie.html
UsuńWzbudzają uśmiech na twarzy zapatrzonych w chodnik, smętnych przechodniów ;)
Aaa, to ja kojarzę te butki... z podglądania bloga albo z Rav. Świetne są! Musimy się tak odstawić na przemarsz Półwiejską w ramach jakiejś kociej manify ;)
UsuńA ja kończę z skarpetami i będę czynić czapki :D
OdpowiedzUsuńPiękne te Twoje dzieła, a włóczka z przejściami kolorystycznymi dodaje im uroku :)
Tą z Dropsa też uczynię pomimo dziwnego kształtu bo na czymś nauczyć się muszę.
Serdecznie pozdrawiam
No! wreszcie czapki będą! :) Chociaż ja baaardzo lubię Twoje skarpetki podglądać... A propos - dawno do Ciebie i Frasi nie zaglądałam, idę popatrzeć, co tam u Was się nadziało przez ten czas jak byłam tam i sam :)
UsuńBardzo dziękuję za miłe słowa i czekam na Twoją wersję dropsowej czapki :)
Nie no, czapy rewelacja:) zresztą już gdzieś kiedyś chwaliłam ;) Kociara absolutna! A ja jeszcze nie przędę... raz byłam na spotkaniu kołowrotkowym, mam w Pradze możliwość kursu, ale jeszcze sięwstrzymuję, dopóki nie będę miała widoków na kołowrotek swój prywatny, żeby móc na czym zdobytą wiedzę i umiejętności praktykować.... do wrzeciona mam jakies lewe ręce..... ufam, że kołowrotek może jakoś mnie polubi:)
OdpowiedzUsuńDzięki, Magda :) No bo ja już gdzieś kiedyś je pokazywałam :)
UsuńAaa zapomniałam, że Ty w Pradze - ale fajnie... Na kurs idź - tak się nakręcisz, że i widoki na kołowrotek zaraz się pojawią ;) bo to jednak nieporównanie większa frajda niż z wrzecionem, przynajmniej dla mnie... :)
Wow, kocham twoje czapki i postanowiłam też spóbować. A koty ekstra, co byś powiedziała na białe koty na czarnym tle?
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj też prezentowałam czpki na blogu, to chyba ta pogoda sprawiła, że zamiast zająć się bawełnianymi ażurami wydziergałam czapkę.
Dzięki, Aniu :) Odwrócić kocie kolory tez fajnie by było... albo brunatne na kremowym tle, albo.. ;)
UsuńNo tak, pogoda taka, że wszystko jeszcze dziergać uchodzi :) Trochę się boję, ze trzeba będzie kiedyś wstrzymać produkcję zimowych akcesoriów, choćby dlatego, że w ręce będzie za gorąco podczas dziergania ;) Zaraz biegnę do Ciebie zajrzeć :) Serdeczności!
Wszystkie czapki są piękne. Wspaniałe kolory i trudne wzory. Podziwiam. Po spacerze bukowym lasem chce się żyć. Cudowna aleja. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, Jadziu i witam w moich skromnych progach :)
UsuńPrawda - jest coś w tych bukach, że mimo swojej potęgi nie przytłaczają wcale tylko mocy dodają... To sklepienie z koron drzew i ta cisza - można się uzależnić od takich medytacyjnych spacerów :) Pozdrawiam.
Pokazuj te swoje piękne czapki - bardzo lubię je oglądać i z całą pewnością mnie to nie nudzi :). Tak mi się podobają, że coraz bardziej dojrzewam do zrobienia sobie jakiejś. Wydrukowałam już nawet wzór z Dropsa, jest więc nadzieja, że przed kolejnym sezonem czapkowym wydziergam swoją pierwszą czapkę wzorem wrabianym ;). Tak więc motywacja w postaci zdjęć Twoich pięknych czapek, jak najbardziej potrzebna :)).
OdpowiedzUsuńDobra - będę pokazywać bez krygowania się ;)
UsuńBardzo będę rada, jeśli uda mi się skłonić i Ciebie do eksperymentów z czapkami. :) NKolejny sezon czapkowy ponoć już w przyszłym tygodniu więc szybciutko zabieraj się do roboty ;))
Miłego dziergania, Frasiu i bardzo dziękuję za przemiłe słowa!
Sama bym tego lepiej nie ujęła. Czego? Wszystkiego :)
OdpowiedzUsuńMnie również zachwycają spacery po tutejszych lasach i ten wszechobecny mech – od cudownie kur..ewskiej (pardon ;) zieleni przez żółcie i brązy , i ten zapach - ziemi, liści. Cudo.
A dygresja o tym, jak powstała książka Susan Anderson-Freed, zachęca mnie do jej zakupu. Tak, tę książkę chcę mieć, zdecydowanie!
Co do czapek. Wzory i wykonanie przecudne. I liczę jak moje poprzedniczki, że będzie ich więcej:)
Cieszę się, Basiu, że zwiększam popyt na tę książkę, choćby o jeden egzemplarz :)Chciałabym tylko Cię uprzedzić, że nie ma tam informacji teoretycznych na temat dziewiarskich tradycji północy, jak można by się tego spodziewać po tytule. Za to pełna jest pięknych wzorów i naprawdę motywuje do dziergania :)
UsuńBardzo mile łechcą mnie Twoje komplementy :) Dziękuję serdecznie! Czapek będzie więcej, bo ich... już jest więcej :)
A jeśli chodzi o spacery po naszej Północy :) to podoba mi się bardzo też to, że tutaj ludzi się zachęca do odkrywania miejsca, w którym żyją, że wyznacza się mnóstwo krajoznawczych szlaków, organizuje wspólne marszruty (ja wolę samotność we dwoje, ale inicjatywę doceniam :) ) ot tak, żeby na świat wokół się pogapić...
A Ty nie spacerujesz po plaży z koszyczkiem do zbierania "moules"? ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Będę się czerwienić jak będziesz tak pisać!
UsuńNa plaży ( do której jednak kawałek mam )to ja zbieram ... kamienie :)
Już nawet zaczęli zamieszczać obwieszczenia żeby ich nie wynosić,bo zalewa wsie ;) Ale nie ze mną te numery. Tej wiosny po prostu będę obrabiać je, w bawełniane koronki na miejscu ;)
Jestem ogromnie ciekawa jak długo tam poleżą!
A wędrowania w grupach, rzeczywiście, nawet na mojej wsi są i mają się dobrze. Ale mam wrażenie, że u mnie wszystko robi się wspólnie i razem...a dusza sarmaty się drze ;)
Twoja sonatka, wcale nie znudzona, przecież miała odwiedziny nowej adeptki tej sztuki ;)
OdpowiedzUsuńCzepy są fantastyczne, no to łapanie miłośników kotów na pierwszą z nich ubawiło mnie setnie :D
Te następne czapeczki też są śliczne , a w tej dropsowej kolory są zdecydowanie lepiej dobrane od oryginału pokazanego na ich stronie, aż mi się zachciało ją zrobić :D
Czekam z niecierpliwością na włoczki :D
No tak, ale Sonatka po tych odwiedzinach jeszcze bardziej markotna... ledwo się rozkręciła, a tu koniec zabawy ;) Ciesze się, Aniu, że Ci się czapy podobają :) Szkoda tylko, że z tymi skarpetkami na razie mi nie idzie, będę musiała nadgonić...
UsuńCoś czuję, że Dropsowa czapka stanie się dziewiarskim znakiem rozpoznawczym ;) Czekam na Twoją wersję i Twoje zestawienia kolorystyczne :) Pozdrowienia!
Nie zniechęcić- zachęcić! Cała zimę przechodziłam bez czapki, teraz pragnę nadrobić braki i nabieram wielkiej ochoty jak podziwiam Twoje :-) Piękne!
OdpowiedzUsuńDzięki :) Nadrabiaj czym prędzej, jeszcze tej zimy może się przydać... I cieszę się, że lubicie je oglądać, będę pokazywać kolejne bez większych skrupułów :) Jeszcze raz dziękuję i miłego popołudnia życzę!
UsuńZwiedziłam z przyjemnością - jak zwykle. Czapka z kotami - przesłodka. Stumilowy Las - niecierpliwie czekam na całego posta, którego poświęcisz tylko jemu; należy mu się (duuuuużo zdjęć poproszę!).
OdpowiedzUsuń:) Miło, że wpadasz mimo że krosien ani widu ani słychu ;) Dziękuję za miłe słowa, a kolejne zdjęcia lasu już pewnie w mniej mrocznej odsłonie...
UsuńO, la, la. Tych trzech, no, dwóch jeszcze nie widziałam. Twoje dekielki rzucają mnie na kolana. To znaczy: w kontekście mnie rzucają. A już mnogość wytworów przyprawia o zazdrość, depresję i frustrację. Obdzielasz świat tymi czapkami? Bo przecież one nie mają prawa tak leżeć w szafie ukryte. Trzeba je pokazywać światu. Może sklepik?
OdpowiedzUsuńW następnym poście niczym Cię nie zaskoczę, niestety... ale dalej to już same funkiel nówki ;)
UsuńNie frustruj się, Aldonko, bo kto jak kto, ale Ty powodów do tego nie masz... Wszystkie te czapki to produkt "zajęć wyrównawczych", czyli pobytu u mamy, gdzie bodźców powodujących ADHD (komputer, internet, komputer...)niewiele. Wróciłam do domu i przed monitor i znów robię wszystko czyli nic ;)
Sprzedawać mogę tylko autorskie projekty, więc to nie takie proste, ale prace nad sklepikiem trwają :) Dzięki i pozdrawiam :)
Bardzo ładne czapki a te kotki super
OdpowiedzUsuńu mnie też królują czapki
pozdrawiam!
Dzięki, Ewo, za odwiedziny i za miły komentarz :) Z tymi czapkami to tak jest, że zrobi się jedną ot tak, na próbę, a po chwili z szafy wysypują się ich tuziny... :)
UsuńCuuuuuuuuuudne czapeczki. Oj, cuuuuuuuuuudne.
OdpowiedzUsuńNo to teraz możemy sobie pogadać jak czapkofil z czapkofilem ;) Ciesze się, że do mnie trafiłaś, już biegnę do Ciebie po newsy się zapisać! Pozdrowienia :)
Usuń